Korespondenci


Z Buzkiem w Pannie Marii

Jan Kłysik

Chicago jest największym skupiskiem Polonii amerykańskiej, ale nie pierwszym miejscem w Ameryce, w którym osiedlili się Polacy. Ksiądz Leopold Moczygęba, urodzony w niewielkiej opolskiej wsi Płożnica, zwerbowany do pracy misyjnej w Nowym Świecie przez biskupa diecezji Galvestońskiej (Galveston jest portowym miastem w Teksasie położonym nad Zatoką Meksykańską w odległości 100 km od Houston) był motorem sprawczym emigracji znaczącej grupy około 1500 polskich Ślązaków. Pierwsi rodacy przybyli do portu Galveston trójmasztowcem "Weser" w grudniu 1854 roku, emigrując głównie po to, by uchronić swoje dzieci od poboru do pruskiej armii. Ksiądz Moczygęba poprowadził nowych osadników do wybranego miejsca około 50 mil na południowy-wschód od San Antonio (San Antonio jest dzisiaj milionową metropolią), gdzie wcześniej zakupił 300-akrową działkę. Osadę nazwano Panna Maria, a przybywający w kolejnych latach Polacy założyli w pobliżu kilka następnych osiedli: Częstochowę, Kościuszko, Pawelekville, Bandera. Wśród przybyszów znaleźli się czterej bracia księdza Moczygęby - do dzisiaj jest to najczęściej spotykane polskie nazwisko na tych terenach.

Panna Maria powstała na rozpalonej podzwrotnikowym słońcem prerii jako pierwsza polska osada w Stanach Zjednoczonych. Przypomina do złudzenia górnośląską wieś. W jej centralnym punkcie stoi najbardziej wyniosła budowla - kościół zbudowany w 1856 roku i odbudowany po pożarze spowodowanym uderzeniem pioruna dwadzieścia lat później. W jego wnętrzu znajduje się przepiękna mozaika z wizerunkiem matki Boskiej Częstochowskiej, będąca repliką Czarnej Madonny z Jasnej Góry autorstwa polskiego artysty Jana Krantza. Prezydent Lyndon B. Johnson, poprzedni jej właściciel, w czasie uroczystych obchodów 1000-lecia chrztu Polski ofiarował mozaikę kościołowi w Pannie Marii. Obok ołtarza stoją trzy bogato rzeźbione fotele ofiarowane przez papieża Jana Pawła II podczas jego wizyty w pobliskim San Antonio w 1987 roku. Ojciec Święty podarował je mieszkańcom Panny Marii podczas specjalnej audiencji dostrzegając i wyróżniając obecność Polaków na ziemi amerykańskiej. Przed kościołem rośnie dąb. Pod jego konarami ksiądz Moczygęba odprawił pierwszą mszę świętą w Boże Narodzenie, tuż po przybyciu osadników do Panny Marii.

Wokół kościoła widać kilkanaście domów zbudowanych w II pół. XIX wieku. Spadziste dachy stanowią architektonicznie niecodzienny widok. W ten sposób budowano domy na Opolszczyźnie, ażeby śnieg łatwo zsuwał się z dachów. Wszystkie inne domy w Teksasie, również te z XIX wieku, wyglądają inaczej. Śnieg tutaj nigdy nie pada.

Nieopodal kościoła znajduje się nieczynna i przekształcona na muzeum pierwsza w USA szkoła polska - Szkoła Świętego Józefa. Wzruszające są małe ławeczki z rozłożonymi na nich pożółkłymi ze starości elementarzami, zdjęcia nauczycielek z Zakonu Opatrzności Boskiej w otoczeniu dzieci, narzędzia pracy na roli, etc...

Mieszkańcy Panny Marii żyli całe pokolenia w kulturowej i językowej separacji. Zachowali zwyczaje, religijne obrządki i sposób bycia taki, jaki przywieźli z Ziemi Opolskiej. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ci, którzy jeszcze władają rodzimą polszczyzną, używają jej takiej jak 140 lat temu. Wzruszający język, czasem trudno zrozumiały, zamarły w czasie, ale jakże polski. Do dzisiaj msze odprawiane są w języku polskim, młodzież śpiewa pieśni po polsku (często nie rozumiejąc już słów) a parafia, na życzenie setki mieszkających w Pannie Marii rodzin polskich, jest prowadzona zawsze przez księdza z Polski - z Opola. Ksiądz Moczygęba parę lat po sprowadzeniu osadników przeniósł się do Detroit, gdzie zmarł w 1881 roku. Wskutek starań parafian jego prochy zostały niedawno przeniesione do Panny Marii i spoczęły pod tym samym dębem, pod którym odprawił pierwszą mszę w Święta Bożego Narodzenia 1854 roku.

Wizyta papieża Jana Pawła II w Teksasie w 1987 roku i wyróżnienie mieszkańców Panny Marii to zapewne jedno z najbardziej zauważalnych współczesnych wydarzeń o ogromnym symbolicznym znaczeniu.

12 lipca 1998 roku Panna Maria przeżyła kolejne znamienne wydarzenie - odwiedziny premiera Jerzego Buzka. Politycznym powodem wizyty premiera w USA były rozmowy w Białym Domu z prezydentem Clintonem o NATO, eksporcie produktów przemysłowych i rolniczych do Ameryki, wymianie kulturalnej. Druga część podróży poświęcona wyłącznie teksańczykom była nie mniej ważna. Samolot prezydencki z Jerzym Buzkiem i ekipą towarzyszących mu osób zawitał najpierw do Houston, gdzie ceremonii powitania przypatrywał się mer miasta pan Brown oraz liczna grupa miejscowych rodaków. Z Houston premier udał się wprost do niewielkiej osady Panna Maria. Była krótka msza w historycznym kościele i niebywale serdeczne spotkanie z miejscową Polonią, która podobnie jak premier pochodzi ze Śląska. Przemawiał miejscowy ksiądz polskiego pochodzenia, biskup Janda z Dallas, szef Kongresu Polonii Amerykańskiej Moskal (Kongres Polonii Amerykańskiej odegrał decydującą rolę w przekonaniu amerykańskich kongresmanów o słuszności przyłączenia Polski do NATO) oraz premier Buzek. Premier przypomniał krótko historię walki o demokratyczną niezależność ojczyzny, narodziny Solidarności, historię upadku komunizmu w Polsce i byłym Związku Radzieckim Powiedział rodakom, że Ameryka jest obecnie jedynym mocarstwem na świecie i osiągnęła swoją pozycję poprzez przestrzeganie wartości i stosowanie zdrowych zasad ekonomicznych. "Mamy 7% przyrostu dochodu narodowego rocznie. Więcej niż w Ameryce. Stosując podobne wartości Polska ma szansę stać się takim samym mocarstwem"- powiedział premier wywołując owacje słuchających. W sentymentalnej części przemówienia premier podziękował wszystkim amerykańskim Polakom za wsparcie moralne w trudnych dla starej ojczyzny chwilach, podziękował za pomoc finansową, zwłaszcza tę w okresie Solidarności i ostatnio w czasie klęski powodziowej. "Przyjeżdżajcie do kraju w odwiedziny lub na dobre. Dla każdego z Was jest w ojczyźnie miejsce"- konkludował premier.

Rozglądając się po twarzach zebranego wokół historycznego dębu tłumu, widziałem rozpromienione twarze i wiele mokrych chusteczek ocierających obfite, nostalgiczne łzy. Wielu obecnych spędziło 30-minutowe przemówienie premiera klęcząc na trawie z rękoma złączonymi modlitewnie jak w czasie nabożeństwa. Emigranci z Opolszczyzny i innych części Polski odebrali zapewne obecność premiera ojczystego kraju i jego ciepłe słowa tak, jakby to wydarzenie miało charakter niecodzienny, święty.

Obok wymienianych serdeczności znalazło się również miejsce na prezenty. Premier Buzek otrzymał teksański kowbojski kapelusz, bandanę, czyli ozdobną chusteczkę na szyję, oraz kowbojski pas. W zamian za to mieszkańcy Panny Marii otrzymali od premiera metrowej wysokości puchar wykuty z najcenniejszego śląskiego kruszcu - węgla kamiennego.

Wizyta Buzka w pierwszej polskiej osadzie założonej na terenie Stanów Zjednoczonych miała charakter symboliczny. Siłę tego symbolu oceni czas i historia, chociaż równie znamienne są natychmiastowe refleksje Polonii wywołane obecnością premiera. Rodacy mogą być dumni z walczących niegdyś o "Wolność Naszą i Waszą" Kościuszki i Pułaskiego, ale także z garstki śląskich pionierów, którzy przetrwali prawie 150 lat pielęgnując język, kulturę, zwyczaje i zachowując serce dla Polski. Polonia amerykańska jest wdzięczna losowi za to, że doczekała się takiego przywództwa w "nowo narodzonej" ojczyźnie, które rozumie zawiłe losy historii rozrzucające rodaków po wielu krajach świata, przywództwa, które chce utrwalenia więzi z Polakami poza granicami kraju dla osiągnięcia wspólnego celu - zachowania piastowskiej kultury dla przyszłych pokoleń na całym świecie.


"Opatowianin" - lipiec-sierpień 1998



Data utworzenia: przed 2009-01-01
Data aktualizacji: 2009-01-01

Najpopularniejsze

Brak osbługi Flash lub Javascript w Twojej przeglądarce.

Przeglądaj TAGI

Mapa strony