Stefan January Giller


Poeta - Mąż


I chcę ja dolin, lejących woni
Z kadzielnic swoich - z kwiatów,
Nie chcę i gór czoła, co w blaskach płonie,
Jak ołtarz na krańcu światów.
Nie chcę morza: czy cicho gwarzy,
Czy hymnem z fal bałwani,
Ni chcę i słońca porannej twarzy...
Nich świeci dla otchłani.
Nie chcę poranku, gdy idzie z boru
Rzeźwić do dnia zapasów,
I chcę południa, ni chcę wieczoru,
I żadnej rozkoszy czasów...
Daj wam wszystko, co was urzeka,
W zachwytu wznosi kręgi,
Daję najdroższe skarby człowieka,
I dzieła go potęgi...
I tę, co w boju trawiących szałów
Z rózgą oliwną staje,
Królowę marzeń i ideałów,
Samotność - i tę wam daję.
Ach! i do której zrywa się we śnie
Z więziennych jam samotnik,
Za którą ludzkość wzdycha boleśnie...
Jak za powietrzem suchotnik ,
Dla której znosi krwawy pot trudów
I po arenach kona,
Tak, i tę nawet kochankę ludów,
I tę wam rzucam w ramiona!
Nadludzkiej żądzy, co w sobie noszę,
Zbawienie mnie urzeka...
Zabierzcie wszystko - o jedno proszę:
Mnie pozostawcie - człowieka.
Na jego głowie złożę me dłonie,
Rzeknę słowo wszechmocne...
Stanie się światłość! W chaosu łonie
Rozproszę ciemności nocne...
A potem serce, w tę gliny bryłę,
Tchnę dech w nią nieśmiertelny,
I w dziel rąk mych, rąk moich siłę
Uwielbię sam - w dzień niedzielny!



Data utworzenia: przed 2009-01-01
Data aktualizacji: 2009-01-01

Najpopularniejsze

Brak osbługi Flash lub Javascript w Twojej przeglądarce.

Przeglądaj TAGI

Mapa strony